Dzisiejsi dwudziestolatkowie nie pamiętają czasów, kiedy w Polsce wiele produktów żywnościowych było na tzw. ‘kartki’. Każdy obywatel PRL otrzymywał mały skrawek papieru, na którym był ściśle określony miesięczny przydział żywności, w zależności od wieku. Określona była ilość mięsa, wędlin, żółtego sera, masła, czekoladek, alkoholu. Kartki dla dzieci opiewały na większą ilość masła, mięsa i słodyczy. W kilkuosobowej rodzinie nawet jakoś udawało się pogodzić ilość nabytych na kartki rzeczy z zapotrzebowaniem rodziny, a czekoladki i alkohol podlegały nieformalnie handlowi wymiennemu. Ja ci odstąpię pół litra, a ty dasz mi kartki na mięso. Ja ci dam kartki na czekoladki, a ty dasz mi kartki na masło. Jeszcze tylko trzeba było odstać w kolejce i można było wrócić do domu z siatką pełną zakupów. Dla większości naszych rodaków, wyjście na zakupy było jak wyjście na polowanie. Nigdy nie było wiadomo co się kupi i z czym się wróci do domu. Czasem ‘rzucali’ do sklepów coś poza kartkami – jaka była radość, gdy można było przynieść np. kurczaka, lub kiełbasę kminkową – radość, bo to były zakupy poza kartkami. Częstym widokiem na polskich ulicach byli ludzie, którzy obwieszeni byli rolkami papieru toaletowego – inni spoglądali na nich z nieukrywaną zazdrością. Papier toaletowy był bardzo pożądanym towarem i ciężko było na niego trafić w sklepie. Jak polska rzeczywistość handlowa wyglądała wtedy, najlepiej pokazują to filmy Barei. I wcale nie ma w tym przesady, że pani w kiosku z gazetami sprzedaje mięso zawinięte w gazetę.

http://www.stuja.pl/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here